Skąd się wziął romantyzm? – Z potrzeby ekspresji…

15 marca 2017, godz. 19.00
Filharmonia Narodowa, Warszawa

lll
Skąd się wziął romantyzm?
Czy klasyk Beethoven był zarazem „pierwszym romantykiem” (jakim chciano go widzieć w XIX w.)? A Brahms – jego dziedzicem i „ostatnim z klasyków”? Periodyzacja epok w dziejach muzyki (czy szerzej – wszelkiej sztuki) jest zawsze umowna i formułowana z perspektywy kolejnych pokoleń, komentatorzy chętnie też mówią o „antycypacjach” i „formach wstępnych”; później zaś o „echach”, czy też „muzyce retrospektywnej”. Koncerty tego projektu pozwolą porównać dzieła, które chronologicznie do epoki romantyzmu nie należą, lecz zawierają zapowiedź jego swobodnej i subiektywnej ekspresji, jak też te, które będąc w pełni już „romantycznymi” wciąż korzystały ze starych, klasycznych form, wypełniając je jednak zupełnie nowymi treściami.

Z potrzeby ekspresji…
Beethoven miał się komuś zwierzyć, że początkowe dźwięki jego V Symfonii, chyba najpowszechniej rozpoznawalny motyw muzyczny wszechczasów, który przyniósł temu dziełu niebywałą popularność, został zainspirowany… nie, wcale nie wyobrażeniem losu pukającego do drzwi (jak głosi znana, lecz prawie na pewno apokryficzna anegdota), ale śpiewem niepozornego ptaka – ortolana. Choć autentyczność i tej opowieści nie jest całkiem pewna, to utwór ów nie tylko z uwagi na słynny temat, lecz także na nowatorską formę i instrumentację, przede wszystkim zaś niezwykłą siłę wyrazu zasłużenie cieszy się niesłabnącą sławą i – mimo że doskonale znany – zawsze budzi najżywsze emocje słuchaczy. Utwór powstawał długo, częściowo równolegle z symfoniami Czwartą i Szóstą, a swą premierę miał podczas sławnego, bardzo długiego benefisowego koncertu 22 grudnia 1808, w Theater an der Wien, wraz z m.in. z IV Koncertem fortepianowym, VI Symfonią oraz Fantazją c-moll na fortepian, chór i orkiestrę. Choć dziś wydaje się to szokujące, te bardzo nowatorskie w formie i wyrazie dzieła nie zachwyciły wiedeńczyków w chwili premiery (a do niepowodzenia koncertu przyczyniło się także niedostateczne przygotowanie orkiestry i dotkliwy ziąb). Pogodna eufonia i subtelny liryzm Koncertu G‑dur przesądziły o życzliwszym przyjęciu, pozostałe dzieła musiały czekać na uznanie potomnych.

Przed sławną symfonią, zwiastującą epokę romantyzmu, zabrzmią dzieła poprzedników Beethovena, którzy szczególnie przyczynili się do rozwoju tego gatunku. Drugi z synów Jana Sebastiana, Carl Philipp Emanuel Bach za punkt wyjścia przyjął trzyczęściową włoską sinfonię – pierwotnie operową uwerturę. Smyczkowe Symfonie hamburskie, do których należy także prezentowana Sinfonia C-dur wyróżnia pogłębiona w preromantycznym duchu empfindsamer Stil ekspresja części wolnych. Okazałe Symfonie londyńskie Josepha Haydna (wśród nich – Symfonia D‑dur dzięki „tykającemu” motywowi w Andante zwana Zegarową) tworzone w latach 1791-95 stanowią (wraz z triadą ostatnich symfonii Mozarta) efektowne zamknięcie osiemnastowiecznej ewolucji tej formy. Następne słowo powiedział dopiero geniusz z Bonn.

/Filharmonia Narodowa/

Wykonawcy:
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus
Hidemi Suzuki – dyrygent

Hidemi Suzuki foto

W programie:
Carl Philipp Emanuel Bach – Symfonia C-dur Wq. 182 nr 3
Joseph Haydn – Symfonia D-dur Hob. I:101 Zegarowa
Ludwig van Beethoven – V Symfonia c-moll op. 67

Organizator:

Cykl koncertowy: